Co jak co, ale chciałbym mieć tyle energii w wieku 63 lat. Oglądając jego wywiady z początków kariery i z dzisiaj mam wrażenie, że Iggy nigdy nie dorośnie. Mimo wszystko, powinien seryjnie zastanowić się nad założeniem koszulki.
Jestem fanem od momentu kiedy usłyszałem Lust for Life w Trainspotting. Wszystkie płyty, które nagrał z The Stooges i z Davidem Bowie są niesamowite. Cała reszta, oprócz Brick by Brick (PUSSY POWER!) i American Caesar jest prawie do dupy, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że to co wyprawia na koncertach rekompensuje wszystko.
W ogóle Lou Reed, David Bowie i właśnie Iggy Pop nagrali świetne płyty współpracując ze sobą (czasami pomagał też Brian Eno). Z albumów Iggiego to tak jak już wymieniłeś "Lust For Life" i dla mnie jeszcze "The Idiot" też brzmi fantastycznie. A to co Iggy nagrał z The Stooges? Pierwsze dwie płyty przy czym "Funhouse" zdecydowanie wygrywa, no i jeszcze "Raw Power".
Jak dla mnie Raw Power to najlepsza płyta The Stooges. Z solowych płyt to The Idiot i Lust for Life są świetne, potem następuje kiczowate gówno nie warte słuchania. W ogóle lata 80 dla Iggy'ego to taka lekka porażka. Potem wspaniałe Amercian Ceasar, Naughty Little Doggy i genialne Beat'em Up oraz Skull Ring. Nowa płyta Stooges The Weirdness to porażka, ale co poradzić...
Widzę że słuchają panowie podobnej muzyki. Sam uwielbiam Bowiego, Velvet underground I Popa. Czego jeszcze słuchacie? Może znajdę coś nowego dla siebie.