Wiele filmów w życiu widziałem. "Niebiańską plażę" obejrzałem już 3 razy i nie za bardzo wiem o czym ten film jest. Kompletne pomieszanie z poplątaniem. Trochę jak "Błękitna laguna", trochę jak "Jądro ciemności" (gdy Di Caprio świruje w samotności), trochę jak tania sensacja (pole z konopiami i pilnujący go Tajowie). Zbyt poważny jak na film przygodowy w rodzaju serii "Piraci z Karaibów", zbyt płytki jak na film w rodzaju "Władcy much". 15 latki będą zachwyceni, 20 latki zainteresowani, 30 latki znudzeni, 40 latki zażenowani.
takie poplątanie z pomieszaniem w sosie amerykanskim.Jak w USA odbierają swiat .Nawet jak tam są. No i troche o ich wyzszosci moralnej.
Polecam zapoznać się w lekturą książki, a wszystko co niejasne powinno się wyjaśnić. Oraz pewnie ocena filmu się zmieni. ;)
Gdzie zwierzęta też - jedno zabija drugie by przeżyć. :) Czyli raj jest tam, gdzie są same góry, rzeki, rośliny. :)
Mniemam, że jesteś z 40-latków i ciekawa jestem co Cię zażenowało ? Jak dla mnie coś w tym filmie nie styka, czegoś brakuje, a czegoś za dużo. Nie potrafię powiedzieć co, dlatego pytam. Zastanawiam się czy Di Caprio nie był w tym filmie najsłabszym ogniwem ? A może za dużo filozofii, a może źle podana ? Coś z czymś mi nie pasuje. Pomijam nie za dobrze dobraną ścieżkę dźwiękową.
Brak myśli przewodniej, morału, puenty, spójności? Może brak zdecydowania scenarzysty, który w pewnym momencie przestał chyba panować nad materiałem. Może moje nastawienie (podświadomie liczyłem, że obejrzę połączenie dramatu z thrillerem, naturę ludzką, która choć wie jakiego powinna dokonać wyboru ciągle ulega pokusie, może fascynacji złem)?
Wg mnie temat jak tak się zastanowić był doskonały. Człowiek jako istota, która dąży do życia w pełni szczęścia, a gdy do tego już dojdzie to sama to wszystko niszczy. Człowiek jako istota egoistyczna, która poświęca życie innego człowieka żeby nie psuł szczęścia grupy. W sumie mnie film wciągnął, ale miejscami irytował jakimiś takimi niedoróbkami, naiwnościami, przerysowaniami.
Ja też to tak rozumiem. Film o tym, ze nie da się uciec od zła, ponieważ zlo bedzie zawsze w ludzkich zachowaniach. To jest myśl przewodnia.
Puentę to masz w nauce. Jak chcesz znać puentę to się poucz fizyki i matematyki.
Filmy nie są od puent, ale od kreowania nowych filozofii, nowego spojrzenia, nowych abstrakcji, wrażeń.
Dlatego ten film jest fascynujący i świetny.
Bez czytania książki jest to typowe kino przygodowe z antyutopijnym zacięciem. Kto by nie chciał przeżyć romansu na utopijnej wyspie z piękną dziewczyną, cały dzień leżeć plackiem na tytułowej plaży. Najlepszym podsumowaniem jest ostatnia scena oglądania zdjęcia z wyspy - ulotnej chwili, która zostanie zapamiętana jako jedna z najbardziej porąbanych, ale i najlepszych wakacyjnych przygód na krańcu świata
Film faktycznie jest nudny, bo miesza gatunki, a w niczym nie jest dobry. Ani thiller, ani film przygodowy, ani młodzieżowy, ani wojenny, ani psychologiczny - jakby ktoś zrobił kolaż z 10 filmów jakie kiedyś oglądał. Pamięta że oglądałem go chyba dwa razy ok. 10 lat temu, ale z nudów kończyłem w połowie, a końcówkę obejrzałem w tym roku.
Gromada ćpunów odnajduje na opętanej przez postęp cywilizacyjny Ziemi nietknięty przez człowieka kawałek wysepki, który z racji umiejscowienia geograficznego okazuje się być przysłowiowym rajem. Zdając sobie sprawę z jakości znaleziska oraz stosunkowo małej powierzchni tegoż raju postanawiają nie dzielić się tą informacją ze światem, co zresztą jest logicznym posunięciem z wiadomych powodów. Upojeni zachwytem nad znalezionym miejscem, jego pięknem oraz nieznaną ilością środków odurzających postanawiają skorzystać z okazji i poczuć się jak Adam i Ewa w wersji hard. Jako ludzie dorośli i świadomi wiedzą jednak, że Ziemia i tak już jest zbyt mała dla ludzkiej populacji (nie w sensie przeludnienia). Gromada ćpunów na Rajskiej Wyspie wydaje się czymś raczej nierealnym lub wymagającym dość sporych nakładów środków pieniężnych i władzy do spełnienia takiego marzenia. Starają się więc za wszelką cenę chronić ten kawałek świętej ziemi, jednak wiedzą, że prędzej czy później ktoś tak jak oni wpadnie na ten sam trop i tutaj wchodzi Leonardo DiCaprio. Od tego momentu wszystko zaczyna się pierniczyć i następuje walka o raj. Tak powinien brzmieć tytuł i o tym właśnie jest ten film, "Walka o Raj".
Oj najlepszy chyba komentarz odnośnie tego filmu. Nie muszę już zakładać tematu.
Też się zastanawiałam co autor miał na myśli. Początek o czymś innym, środek o czymś innym i tak poszło.
Jeśli zastanawiasz się o czym... najwyraźniej nie jest dla Ciebie. Gdyby był, wiedział byś.
Osobiście nie ma problem, o czym opowiada film, (o koedycji społeczeństwa) niestety bardziej mnie wynudził, niż wciągnął, tylko ostatnie 30 minut zapamiętałem z filmu.