Do końca bałam się, jak to w końcu będzie z tymi głównymi bohaterami... Muszę przyznać, że początkowo Mark okropnie mnie irytował, ale każde jego "Joanna, I love you" niesamowicie rozczulało. Film piękny, bo pokazuje, że choć w związkach zdarzają się wzloty i upadki, nie warto z siebie rezygnować. Dziwny dlatego, bo zachowanie bohaterów czasami nietypowe, niezrozumiałe...
Audrey - genialna jak zwykle!