Film bardzo mi się podobał, pokazuje wojnę z całkowicie innej strony niż dotychczasowe filmy przeze mnie obejrzane, jednak postawa i zachowanie głównego bohatera irytowalo mnie niezmiernie od początku do końca filmu. Jako jedyny z całej rodziny chyba tak naprawdę nie zaznal okrucieństwa wojny, myślał cały czas tylko o sobie i swojej karierze. Liczył na to, że żona wszystko załatwi i będąc na Kubie nie kiwnal nawet palcem by sprowadzić dzieci. W mojej ocenie był po prostu egoista.
SPOILER: Najpierw z nim sympatyzowałem, ale z biegiem filmu coraz bardziej mnie wku*wiał. Przeleżał wojnę na Karaibach, w łóżku z ciemnoskórą pięknością, której zrobił dziecko, a potem uciekł. Przez te wszystkie lata nie kiwnął palcem, żeby znaleźć żonę, czy dzieci. Jak już został namierzony, to wrócił i pracował tylko nad jednym - karierą sędziego. Posunął się nawet do tego, żeby zabrać Selmę od kochającej rodziny i ściągnąć ją do tej patologii, którą stworzył po powrocie. Claire przyznaje się, że została zgwałcona, a on tylko zapytał czy znała nazwisko sprawcy i, że odnajdzie skradzioną bransoletkę.
Mógłbym tak wymieniać sytuacje, za które go znienawidziłem, ale na sam koniec filmu zadałem sobie pytanie: czy on nie został ukazany, jako stereotypowy Żyd z tamtego okresu?